Kto raz zasmakował zimowej turystyki ten wie, że to zupełnie inny poziom obcowania z górami niż latem. Nawet dobrze znane szlaki i zaliczone w cieplejszych sezonach szczyty, zimą mogą stać się areną zupełnie nowych przygód i wyzwań. Gdy za cel obieramy sobie ambitniejsze i trudniejsze technicznie zimowe drogi – choćby w polskich Tatrach, koniecznie musimy zadbać o sprzętowy aspekt przygotowań i wyposażyć się w taki ekwipunek jak odpowiednia odzież, czekan i raki.
Ale czy na pewno wiemy jak ich odpowiednio używać? Pamiętajmy, że sprzęt (choć niezbędny) to tylko jeden z elementów układanki i do sukcesu będzie brakować nam jeszcze wiedzy oraz doświadczenia. Dziś więc nieco teorii na temat poruszania się w rakach oraz stosowanych technikach.
Gdy już odpowiemy sobie na pytanie czy na nadchodzącą wycieczkę zabrać pełnowymiarowe raki w góry, czy może jednak wystarczą lekkie raczki na buty, możemy dokonać wyboru konkretnego modelu. To niezwykle ważne, aby ich rodzaj był dostosowany do naszego obuwia, a mogą to być raki koszykowe, raki półautomatyczne, albo automatyczne.
Zobacz artykuł o tym jakie raki wybrać.
Aby nie zostać na przysłowiowym „lodzie” z rakami schowanymi głęboko w plecaku, najlepiej na spokojnie ocenić sytuację oraz spodziewane warunki i założyć je jeszcze PRZED wejściem w trudniejszy teren. Czyli najlepiej w bezpiecznym miejscu, takim jak ławeczka pod schroniskiem, albo wypłaszczenie terenu. Kiedy założenie raków stanie się niezbędne? Między innymi wtedy, gdy:
Na przestrzeni lat zostały wyodrębnione i opisane trzy podstawowe techniki poruszania się w rakach: francuska, frontalna (zwana też niemiecką) oraz hybrydowa (zwana też amerykańską). Warto je znać, aby móc jeszcze lepiej podnosić swoje zimowe umiejętności.
Ważną zasadą nie tylko podczas korzystania z tej techniki, lecz także w ogóle podczas chodzenia w rakach, jest pamiętanie o nieco szerszym stawianiu kroków niż zwykle. Dzięki temu nasze kroki będą pewniejsze i unikniemy zahaczenia zębem raka o nogawkę spodni, co jest częstą przyczyną potknięć i pechowych upadków zimą.
Przy poruszania się techniką francuską czekan nie będzie miał za wiele pracy – najlepiej chwycić go wtedy od góry za głowicę i luźno trzymać na boku, aby można było się szybko podeprzeć w razie utraty równowagi. Gdy nachylenie zaczyna rosnąć, stosowanie techniki francuskiej staje się fizycznie niemożliwe – zakres ruchu naszego stawu skokowego jest ograniczony i w pewnym momencie siłą rzeczy musimy przejść na…
W technice frontalnej czekan staje się nieoceniony – po wbiciu w zbocze jego grotu (a gdy jest bardzo stromo – równocześnie ostrza i grotu) uzyskamy dodatkowy punkt podparcia, bardzo pomocny przy stawianiu kolejnych kroków na przednich zębach. Technika ta jest również stosowana podczas schodzenia po stromych zboczach, wymaga jednak bardzo dużej uwagi, ponieważ będziemy zwróceni twarzą do stoku co mocno ograniczy widoczność. Dopiero gdy nachylenie terenu zacznie się zmniejszać, można się odwrócić i kontynuować zejście techniką francuską.
Gdy szlak na to pozwala, możemy zmieniać strony co kilka kroków dając prawej albo lewej odpocząć. Słowem – w technice hybrydowej musimy cały czas badać teren, prawidłowo oceniać i przewidywać każdy następny krok.
Raki koszykowe, półautomatyczne i automatyczne znajdziesz pod tym linkiem – kliknij by przejść.
Upadek może przytrafić się każdemu, nieważne jak nienaganną stosowałby technikę oraz jak bardzo nie byłby doświadczony w górach. Chwila nieuwagi – nawet w łatwym terenie – może doprowadzić do potknięcia, utraty równowagi i rozpoczęcia niekontrolowanego poślizgu w dół zbocza.
Najważniejszą rzeczą, o której należy wtedy pamiętać, to że raki pod żadnym pozorem nie służą do hamowania. Nie tylko podczas wyhamowywania po upadku, ale również podczas radosnych dupozjazdów na bezpiecznym stoku, stopy w rakach powinniśmy trzymać jak najdalej od podłoża. Wbicie w śnieg zębów raków czy pięty podczas takiego zjazdu może spowodować niekontrolowaną zmianę kierunku, zablokowanie kończyny czy nawet przekoziołkowanie, co może doprowadzić do złamań albo innych przykrych obrażeń. Bezpieczeństwo w górach przede wszystkim.
Pamiętajcie, że tego typu porady nigdy nie zastąpią praktycznej nauki i treningu pod okiem wykwalifikowanego instruktora. Teoretycznych podstaw jak najbardziej można zasięgnąć na blogach czy YouTube, jednak nic nie zastąpi ćwiczeń w terenie, na których nauczymy się jak chodzić w rakach, prawidłowo używać sprzętu zimowego i jak oceniać zagrożenie lawinowe.
Gorąco zachęcamy do wybrania się na jeden z wielu organizowanych kursów turystyki zimowej, a potem… do zobaczenia w górach!