Zaczynasz swoją przygodę ze wspinaczką skalną? Trenujesz na ścianie, zrobiłeś kurs i szykujesz się do pierwszych samodzielnych wyjazdów? Poniżej dziesięć rad. Nie są to jednak przykazania wyryte na kamiennych tablicach, można więc z nimi dyskutować.
Cztery razy sprawdzasz, czy wszystko jest dobrze założone, kontrolujesz też, czy zawiązałeś węzeł na końcu liny, ale wyposażony w 30 ekspresów i 60 metrów liny o grubości 10.5 mm szukasz jak najkrótszych dróg na jak najniższych skałkach?
Wielokrotne sprawdzanie i kontrola partnerska są podstawą bezpiecznej wspinaczki, natomiast nadmierna ostrożność, to często zakamuflowany strach, a on nie daje zbyt dobrych podpowiedzi – zachęca do wspinania się nisko nad ziemią na krótkich drogach, gdzie poszczególne ruchy są trudniejsze niż ruchy na długich drogach podobnie wycenionych. Ryzykujesz frustrację, że „cyfra nie puszcza” i konsekwencje krótkich twardych lotów, a co za tym idzie przekonanie, że każde odpadnięcie wiąże się z bólem i ryzykiem skręcenia kostki.
Kupiłeś linę 8,5 mm, masz 6 ekspresów, zaczynasz wspinać się zanim twój partner zdąży wpiąć przyrząd asekuracyjny, o sprawdzeniu węzła na końcu liny zwykle zapominasz. Atakujesz drogi długie, często pomijasz wpinki… Należysz do grona wspinaczy nieczujących strachu lub potrafiących go opanować, to jest Twoim wielkim atutem.
Z tego względu bądź jednak bardziej precyzyjny, nie łam reguł, unikaj skrótów asekuracyjnych, sprawdź, czy cienka lina wspinaczkowa i Twój przyrząd asekuracyjny działają razem, zastanów się, czy dla chwili euforii danej przez pominięcie asekuracji warto ryzykować bardzo długie odpadnięcie lub lot do ziemi.
Lepiej chodzić na żywca niż niechlujnie się asekurować. Ale tu uwaga na osoby znajdujące się poniżej – ukruszy Ci się chwyt, spadniesz na kogoś i zrobisz mu krzywdę samemu wychodząc z tego bez opresji. Albo roztrzaskasz się obok kogoś, kto właśnie umówił się na randkę i popsujesz mu tym sposobem wieczór. Ryzykuj świadomie.
Od roku chodzisz na ściankę i robisz drogi o trudnościach VI.4? Masz wspinaczkowy talent, ale jesteś blisko „pułapki szybkiego progresu”. Mięśnie potrzebują kilku tygodni, by zaadoptować się do zwiększonego wysiłku, kości około roku, a stawy od trzech do pięciu lat. Zbyt ostry trening na początku może skończyć się kontuzjami. Potem albo przestaniesz się wspinać, albo będziesz cierpieć i chodzić w plastrach.
Trenujesz w pocie czoła przez wiele lat i nie zbliżyłeś się nawet do VI.2? Nie martw się – wspinaczkowy postęp przychodzi skokowo, a nie stopniowo. Zmień sposób trenowania, zmieniaj rejony wspinaczkowe i sztuczne ścianki. Monotonny trening w jednym miejscu rzadko daje dobre efekty.
Wspinacze ograniczający się do jednej skałki robią na niej niezwykle trudne drogi, ale biada im jeśli pojadą w rejon o innym charakterze, bo okazuje się, że ich rzeczywista forma jest o pięć stopni niższa.
Leniwe wspinanie jest czymś godnym polecenia, ale lenistwo szczęścia nie daje. Nie znam osoby, która byłaby zadowolona z pokonywania tylko łatwych dróg. Musi być chociaż trochę trudno, a jeśli nie jest trudno, to przynajmniej niebezpiecznie. Taka już nasza natura i natura wspinaczki.
Wspinaczka jest jednym z tych sportów, gdzie precyzyjnie za pomocą odpowiedniej skali da się określić poziom wspinacza, ale te cyferki to subiektywna wycena trudności. Możesz już być wspinaczem na poziomie VI.2+ z życiówką VI.3/4, ale i tak, co jakiś, czas będą trafiały się drogi o wiele stopni łatwiejsze niemożliwe dla Ciebie do przejścia. Nie pogardzaj kimś, kto spada z piątki, bo na pewno znajdzie się taka, z której sam spadniesz.
Dowiedz się, w czym jesteś dobry – techniczne połogie płyty, czy przewieszki? Długie sięgnięcia do wielkich klam, czy krótkie przechwyty po małych krawądkach? Rysy lub kominy czy żebra lub filary?
„Ambicja w górach śmierdzi trupem” – powtarzają starzy instruktorzy. Na skałkach i ściance może prowadzić do przetrenowania i regresu, niekontrolowana psuje atmosferę, zabija przyjaźnie i radość ze wspinania. Niekiedy zmienia się w obsesyjne szukanie łatwych dróg o wysokim stopniu trudności, co ma swoją dobrą stronę – pozwala zdobyć doświadczenie w czytaniu przewodnika i dobrze poznać rejon.
Jeśli szukasz idealnego partnera, takiego, który Cię nigdy nie zawiedzie, to zacznij się wspinać solo.
Ktoś, kto prosi Cię o asekurację, oddaje swoje życie w Twoje ręce i to dosłownie. Doceń to i zrób wszystko, żeby nie naruszyć tego zaufania. Wspinaczkowe przyjaźnie należą do najsilniejszych, ale podobnie jest też z antypatiami.
Lina wspinaczkowa splątana nie chce przejść przez przyrząd, a Twój partner potrzebuje luzu, żeby zrobić wpinkę, trzęsie się, gubi sprzęt, w końcu odpada, lina owija mu się wokół pięty i odwraca go, mówi, że to Twoja wina. A wcześniej wspólnie ustaliliście, że nie będziecie klarowali liny, bo to strata czasu.
Trudnych sytuacji nie unikniesz, koncentruj się na swoich błędach, nie przerzucaj odpowiedzialności na partnera, a jeśli trafiłeś na kogoś niebezpiecznego, to uciekaj od takiej osoby jak najdalej.
Paweł Grocholski
instruktor wspinaczki Mountain Climbing School